Każdy z nas marzy o prawdziwej miłości. Zwłaszcza jeśli sami mamy do zaoferowania empatię, zrozumienie i zaufanie. I to jest piękne, serio. Jednak uniwersalna prawda, jaką należy sobie przyswoić brzmi: ani książęta na białych koniach, ani naiwne królewny NIE ISTNIEJĄ! Greye występują tylko w powieściach erotycznych, a milionerzy nie używają Tindera. Niestety. Kochani, dziś polecamy nowy, arcyciekawy dokument Netflixa - Oszust z Tindera.
Oszust z Tindera to historia stara jak świat, przez co bardzo uniwersalna i ciągle aktualna. Jednak, jak w punkt podsumowują twórcy filmu: miłość w dobie social mediów to niebezpieczna gra. Nie ma już czasu na poznawanie drugiej osoby, na miłosne podchody i oldschoolowe randkowanie. Znajomość na jedną noc, przyjaźń, randki, seks można dziś znaleźć szybko, scrollując ekran smartfona. Wystarczy zainstalować randkową aplikację Tindera i wszystko staje się dużo prostsze.
Popularność tego rozwiązania może przyprawić o długi i dający się we znaki ból głowy. Znamy osoby, które dzięki Tinderowi poznały sympatycznych i ciekawych ludzi, ale dokument Netflixa przedstawia historię zgoła odmienną, bez happy endu. Zawodowy naciągacz i oszust Simon Leviev, a właściwie Shimon Hayut, udaje milionera - syna diamentowego barona Lwa Levieva. W ten sposób przez kilka lat z powodzeniem uwodzi kobiety w kilku krajach w Europie.
Najpierw imponuje im swoją rzekomą fortuną, urokiem osobistym i szerokim gestem. A potem uzależnia emocjonalnie do tego stopnia, że, jak się szacuje, był w stanie wyłudzić od nieznanej dotąd liczby kobiet około 10 milionów dolarów. Słodziak Simon po chwilach uniesień z kolejną oczarowaną dziewczyną nagle wpada w tajemnicze tarapaty rzekomo zagrażające jego życiu. Schemat powtarza zazwyczaj po kilku tygodniach znajomości. Przekonuje swoje partnerki, że tymczasowo nie może posługiwać się swoimi kartami kredytowymi i zaczyna wykorzystywać ich uczucia, naiwność i hojność.
Powiecie, że ofiary oszusta z Tindera były naiwne, i że same sobie są winne, że straciły oszczędności życia, albo, że zaciągały kredyty. Ale zapewne każdy z nas poznał gorzki smak bycia wodzonym za nos. Ile razy sami daliśmy się zrobić w bambuko osobom, które twierdziły, że nas kochają? Ile razy ktoś wystawiał nas do wiatru, a my wybaczyliśmy, usprawiedliwiając typa nadmiarem obowiązków, ciocią w szpitalu albo brakiem paliwa w baku. Czy to była naiwność? Czy może jednak potrzeba bycia zaakceptowanym, kochanym, ważnym dla kogoś innego?
Film Netflixa opowiada historię prawdziwą, dosłownie sprzed kilku lat. Simon został aresztowany - uwaga! - za posługiwanie się fałszywym paszportem. Obecnie po odsiedzeniu pięciu miesięcy więzienia przebywa na wolności. Mieszka w Tel Awiwie z nową dziewczyną i robi karierę jako doradca finansowy. Jest obecny na Instagramie i dzięki filmowi Netflixa stał się znany na całym świecie. Myślicie, że to żart? Otóż nie - to epoka social mediów i świat, w którym wartości znaczą mniej niż ilość followersów.
ps. Tymczasem ofiary Oszusta z Tindera nadal spłacają swoje długi.
Więcej artykułów z cyklu Follow My Flow poleca znajdziesz na naszym blogu klikając w sekcję
Inspiracje
Jeśli pragniesz zwiedzać świat powoli, bez pośpiechu, chłonąc z niego to co najlepsze,
zwiedź go z nami, napisz do nas
Kliknij w ikonkę Social Media i zaobserwuj nas na
Instagramie @followmyflowlifestyle & Facebooku @followmyflowlifestyle
Zapraszamy na nasz kanał na You Tube: Follow My Flow Life Style